Nie miałam złudzeń, że ta znajomość zaprowadzi mnie do czegoś nowego. W moim wieku trudno już było oczekiwać seksu, dostarczającego jeszcze jakiejś niezwykłej, nigdy nieprzeżytej rozkoszy albo zapewniającego chociażby chwilę podniety z prawdziwego zdarzenia. Byłam jednak zaintrygowana tym mężczyzną, który jak dla mnie wyglądał na niewinnego chłopca. Miał może ze 20 lat i nie wyróżniał się czymś, co mogłoby przykuć większą uwagę. Być może dlatego sama się nim zainteresowałam. Zwodziłam bez przerwy własne instynkty i podświadomie tłumaczyłam sobie, że tylko przy kimś prozaicznym, z wyglądu mało atrakcyjnym, będę miała jakąkolwiek szansę stanąć do rywalizacji z jego rówieśniczkami, pretendentkami o lata młodszymi, stawiającymi dopiero pierwsze kroki na drodze do odkrywania własnej seksualności.
Ale czy naprawdę rywalizowałam? To raczej on starał się o moje względy, co nie tyle onieśmialało mnie, co doprowadzało do lekkiej dezorientacji. Już nawet nie pamiętałam, jakim sposobem pierwszy raz wyszłam z nim wieczorem do miasta, kiedy niespodziewanie zaprosił mnie do dość drogiej restauracji. Powiało mi chyba wówczas w głowie zbyt wielkim optymizmem. Tak czy siak nasze pierwsze spotkanie zaowocowało kolejnym, później następnym, aż w końcu mnie pocałował. Nie opierałam się jego ustą. Nie grałam niedostępnej albo zażenowanej. Chociaż... sama nie wiedziałam, co ja właściwie robię ani co on wyprawia. Ten pierwszy pocałunek nie rozpalił we mnie ognia dzikiej namiętności. Sprawił natomiast, że nabrałam do niego dystansu. Zawsze ostrożnie podchodziłam do kwestii związków z dużą różnicą wieku. Oczywiście nic mi było do tego, kto z kim sypia i jak dobiera się w pary, ale w głębi duszy nie wierzyłam w wielką miłość osób, pochodzących z różnych pokoleń. A teraz sama byłam adorowana przez 25 lat młodszego mężczyznę.
Chciałam się z nim przespać i byłam gotowa na ten krok, jednak jednocześnie bałam się... ale właściwie czego się obawiałam? Zawiedzonych oczekiwań? Bezsensownej znajomości, prowadzącej jedynie do wymuszonego seksu, będącej spełnieniem jego chłopięcej zachcianki? Walczyłam ze sobą przez kilka dni. Zastanawiałam się nad konsekwencjami, ewentualnymi wynikami kontynuowania tej dziwnej znajomości. Aż w końcu chwyciłam za telefon i zaprosiłam go do siebie do domu.
Przyszedł punktualnie, ubrany w piękną, lawendową koszulę. Przyniósł mi kwiaty i zachowywał się bardzo szarmancko, tak że szybko zapomniałam o dotychczasowych oporach. Z początku rozmawiałam z nich ochoczo, uśmiechając się bez przerwy, oglądając go od góry do dołu, podążając za zainteresowaniem, jakie we mnie rozbudził. Później, natchniona fabułami komedii romantycznych, wyjęłam z kredensu wino i nalałam go nam obojgu do kryształowych szklanek. Alkohol niemal od razu rozbudził we mnie fantazję. Wraz z pierwszym łykiem wiedziałam definitywnie, że nie ma już odwrotu.
Kiedy zaczęliśmy się całować, czułam się naprawdę wspaniale. Nie miałam dłużej oporów. Zamierzałam iść na całość i chwyciłam go agresywnie za krocze, a on właściwie zinterpretował mój ruch i dotknął mojej lewej piersi, wciąż przykrywanej przez dość cienki biustonosz. Po chwili byłam już naga od pasa w górę i mogłam cieszyć się dotykiem jego mokrych ust, wędrujących od szyji aż po pępek, zdobywających powoli każdy kawałek mojego rozgrzewającego się ciała. Piersi były dla niego najwspanialszą nagrodą. Pieścił je czule, ssał sutki tak delikatnie, tak fenomenalnie, że sam dotyk jego języka omamiał mnie niczym jakieś świetne zaklęcie, przemieniające kobietę w kłębek prawdziwego szczęścia. Odpłacałam mu się całkowitym zaangażowaniem, oczywistym brakiem zahamowań, oddaniem i zaufaniem, okazywanym przez głębokie wdechy i wydechy, przemieniające się szybko w kurtuazyjne, głośne stękanie. Pozbył się w końcu swojej lawendowej koszuli, która pofrunęła gdzieś w głąb przyciemnionego pokoju. Odepchnęłam go lekko i dorwałam się do jego rozporka, który rozpięłam odważnie, po czym ściągnęłam z niego spodnie, będące teraz zupełnie zbędnym rekwizytem. Sięgnął ręką pod moją sukienkę, pod majtki i położył dłoń na mojej wilgotnej pochwie, tak że aż jęknęłam z przypływu opanowującej ciało rozkoszy. Szybkim ruchem pociągnęłam w dół jego majtki i ujrzałam pięknego, okazałego penisa z okrąglutkimi, ogolonymi jądrami. Stał jak oheblowane drzewo i tylko oczekiwał na robienie tego, do czego został stworzony.
Całowałam się z nim namiętniej niż wszystkie namiętności i w międzyczasie zgubiłam resztkę swojego odzienia. Obydwoje byliśmy już zupełnie nadzy, rozpaleni, podnieceni jak dzikie zwierzęta. On zerwał się z kanapy i pociągnął mnie za sobą. Staliśmy tak, a on dosłownie zjadał mnie swoimi ustami, macał, dociskał piersi, masował pochwę, wędrował dotykiem po napiętych pośladkach. Aż nagle odwrócił mnie, przytrzymał, zrobił kilka stanowczych ruchów i wszedł we mnie odważnie. Rozwarłam usta i stękałam, cmokałam, oblizywałam się, a on penetrował mnie silnymi ruchami, stanowczo lecz roztropnie zarazem, z uczuciem, wyrachowaniem godnym najbardziej doświadczonego kochanka. Rozkosz przemieniała się w totalne oszołomienie. W moim mózgu zapanował chaos przynoszący przyjemność, jakiej jeszcze nigdy nie zaznałam.
Chwycił mnie w końcu za obie piersi i docisnął mocno do siebie. Całował szyję, kark, ramiona i jednocześnie nie przestawał przemieszczać się po wilgotnych wnętrzach mojego przyrodzenia. Sam zaczął stękać i stękaliśmy tak razem, aż jęknął, wręcz zawył przeciągle a ja czułam, jak jego penis jeszcze zwiększył swą objętość, stał się twardszy, bardziej zdecydowany. Kiedy we mnie eksplodował, otwarłam usta i zastygłam w niemal całkowitym bezdechu. Objął mnie i staliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę, celebrując w ciszy okazały koniec naszego stosunku.
Nie odezwaliśmy się do siebie ani jednym słowem. Ubrał się następnie i wyszedł z mojego mieszkania. Wiedziałam, że już nigdy się nie spotkamy. Mieliśmy wspaniały seks, wyjątkowy, jakiego nigdy nie bylibyśmy w stanie powtórzyć. Nasz związek nie mógłby się udać. Tak więc on odszedł, a ja usiadłam na kanapie i leżała na niej wygodnie, delektując się wspomnieniami cudownych doznań, danych mi przez chłopaka w lawendowej koszuli.